niedziela, 23 czerwca 2013

Wracam???

Ojojoj... nie zdążyłam rozkręcić się przy prowadzeniu bloga, a już drugi raz wracam, po około pięciu miesiącach przerwy... Ale to nic, to mój blog i moje powroty:) Czytelników też nie opuszczam i nie rozczarowuję, bo ich po prostu nie ma...:P
W każdym razie kończy się rok szkolny, moje Pszczoły po wakacjach zaczną nowy etap edukacji, bo gdyż ponieważ i aczkolwiek idą do szkoły... Tak... w tym tygodniu uroczyście się pożegnaliśmy, choć jeszcze przez najbliższy tydzień będziemy widywać się w przedszkolnych murach.
Cóż więcej.... kończy się weekend cieplutki i przyjemny, który upłynął pod hasłem: "grillowanie". I było całkiem przyjemnie, bo spędziłam go w gronie całej mojej rodzinki... Idealnie:) Ale cóż... jutro to pracy, więc trzeba zacząć o tym intensywnie myśleć:)

środa, 23 stycznia 2013

Powroty..

Wróciłam :)
Pisać, nie pisać, pisać, nie pisać?? Pisać.. o zwykłym życiu, na pamiątkę, żebym miała kiedy co wspominać. Wczoraj "przeżyłam" uroczystość z okazji Dnia Babci i Dziadka w przedszkolu - to już ostatnie święto dla dziadków tej grupy w przedszkolu, mojej pierwszej grupy. Tak...
Poza tym nadal jest mroźno do tego stopnia, że moje policzki nabierają brzydkiego odcieniu koloru różowego.. trudno, może przeżyję.
Smutno mi, bo M. na mnie sobie przez telefon pokrzyczał bez powodu - naprawdę. Zapytałam się tylko, co mam zrobić, jeśli akumulator mi się rozładowuje w samochodzie. A on na to - bla bla bla, ..."co ty mówisz, to niemożliwe..., zawsze wiesz lepiej, jak to się przejawia...."; ja na to wsyztsko ze spokojem odpowiadam, ze tak mi pierdzi, a on: "tak, pewnie, trzeba właczyć sobie dmuchawe na maxa i radio....". I tak sobie myślę, że to podobno mężczyźni myślą operacyjnie, konkretnie. Ale przecież... ja zadałam konkretne pytanie, a w zamian w gratisie otrzymałam wiązankę na temat mojego zajmowania się samochodem, tym, ze się mądruję (????). Trudne są relacje międzyludzkie, zresztą staram się być ponad ... to, ale w srodku siedzi i trochę boli. Mamy za mało czasu na marnowanie go w takich kłótniach...

sobota, 26 maja 2012

Shrek - jedenaście lat później

Przy okazji pisania tej notki, zdałam sobie sprawę, że to już .... 11 lat minęło od premiery bajki mojego życia. Mojego życia, bo od obejrzenia Shreka zaczęłam inaczej patrzeć na bajkę i dowcip w jednym. Ale do konkretów... za dwa dni będzie moja pierwsza rocznicu ślubu z moim D., w związku z czym dostaliśmy w prezencie bilety do Teatru Muzycznego na Shreka. Obejrzeliśmy... śmialiśmy się... było uroczo.



Nie jestem recenzentką, więc napiszę po prostu o własnych odczuciach. Mimo tego że znam film, ktory jest pierwowzorem, baardzo dobrze -  w teatrze nie nudziłam się ani chwili. Aktorzy byli rewelacyjni, po raz pierwszy zakochałam się w Ośle ( do tej pory wierna byłam Shrekowi), scenografia i "efekty specjalne" naprawdę przyciągały wszelkie zmysły. Jedyne, co mi trochę przeszkadzało, to dowcipy wyjęte żywcem z filmu - zdecydowanie bardziej podobały mi się nowe żarty i dialogi. Ot, co:) Aaaa... no i jeszcze Lord Farquaad... uwielbiam po stokroć:P Odkryłam tę postac na nowo.. Nom i świnki trzy też były niczego sobie:)

 A tymczasem już zrobiłam tort i ciacho dla mamy, mam nadzieję że zdążę potem podać przepis na ciasto "porzeczkowiec"... bo naprawdę jest pycha i dośc sprawnie się je robi.


wtorek, 15 maja 2012

CHI odżyweczka

Już jakiś czas temu zakupiłam produkt podany w tytule: CHI treatment. I jakby nie patrzeć, zdała egzamin i moje włosy się w niej zakochały.
OTO ONA:





Moje włosy "never ever wcześniej" nie były tak posłuszne przy rozczesywaniu ich. Szczotka dosłownie płynęła po włosach, a u mnie wydaje się, że jest to rzecz absolutnie niemożliwa. Jeśli chodzi o strukturę moich włosów, to są bardzo napuszone, niezdyscyplinowane, a przy tym z deczka wysuszone. Jedyną wadą, którą dostrzegam jest fakt, że dość mocno obciąża włosy ( ale osobiście wolę dobrze nawilżyć włosy i częściej je myć niż walczyć przy rozczesywaniu). Aha... zapach... jakiś taki męski, ale mnie osobiście jakoś nie razi). Suma sumarum - ja jestem na tak:)

wtorek, 8 maja 2012

Weekendowe dziury

Miniony weekend upłynął pod hasłem:
"Dziury" - w sobotę zrobiłam ciasto o takiej nazwie ( chyba było dobre, bo zniknęło na tyle szybko, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia), a w niedzielę rozpoczęłam sezon rowerowy i "wpadłam w niejedną dziurę".

Oto link do ciasta, które mi się udało - polecam wszystkim tym, którym niestraszne wybitnie słodkie pyszności:
http://www.wielkiezarcie.com/recipe13119.html
  ( jako młoda pani domu ubóstwiam wręcz portal wielkiezarcie i kocham kobiety, które aktywnie działają i miliony przepisów udostępniają).
A co do roweru - kupiłam, wreszcie znalazłam (prawie) idealny dla mnie  i za przystępną cenę:
- koła 28 cali, kolor czerwony ( tylko on mi się nie zgadza) i to, co mi najbardziej odpowiada - zręczna i "wygięta" kierownica. Zresztą -  cyknę fotkę i niedługo się pochwalę.
A jeśli chodzi o działalność przedszkolną, to wielkimi krokami zbliża się "Dzień mamy i taty" w naszym przedszkolu. Z tej okazji właśnie przed chwilką skończyłam pisać scenariusz i mam nadzieję, że nie jest zbyt "rozlazły" i "nudny". W każdym razie na moje dzieciaczki mogę zawsze liczyć:) I tego będę się trzymać:)

czwartek, 3 maja 2012

Trzeci dzień maja, czyli jestem Polakiem

Dłuuuugi weekend upływa bardzo spokojnie... dzisiaj mamy Święto Polski ( dzieciaczki w przedszkolu naprowadzałam na trop, mówiąc, że to są trochę takie "Urodziny Polski"... i jakby nie patrzeć, chyba coś w tym jest. Ja osobiście nie chodzę dzisiaj z flagą po osiedlu, ale staram się jakoś z szacunkiem i przede wszystkim radością podchodzić do faktu, że jestem Polką.
Jednocześnie im bliżej mistrzostw w piłce nożnej określenia: "Polska, polski, Polak" bardzo zbiegają się ze słowami: "kibic, piłka" etc. No cóż, sama wczoraj śledziłam losy przyszłego hymnu Euro, który będzie towarzyszył kibicom i piłkarzom. I chyba nie muszę się rozpisywać, jakież było moje zaskoczenie na wieść o tym,  że "ko ko ko..." wygrało.
Oto przed państwem zespół Jarzębina w piosence "Koko euro spoko":



Tak myślę sobie, że głosujący po prostu chcieli zrobić psikusa. Mi osobiście piosenka nie przeszkadza, ale.... hmmm..., mimo wszystko jakoś nieszczególnie zagrzewa ona do boju o puchar. Chociaż być może po mistrzostwach pozostanie Smudzie i w wszystkim kibicom śpiewać ...: "ko, ko, ko..." Oby nie!
W każdym razie mi najbardziej przypadła do gustu piosenka, która zajęła trzecie miejsce - jej nastrój, atmosfera jakoś bardziej pasuje mi do chwili na "10 minut przed meczem" i na "10 minut po zwycięstwie".
Qumple - "Piłkarska Piosenka"
 Ahaaa... I o co chodziło z wygwizdaniem pani prezydent z Warszawy, bo na żadnym portalu nie mogę znaleźć informacji? Ewidentnie pani Gronkiewicz- Waltz musiała się czymś narazić kibicom, bo dość wyraźnie "wygwizdali" swoją dezaprobatę ( aż moje oczy podniosły się znad laptopa, a wzrok błyskawicznie zwrócił się ku telewizorni".


wtorek, 1 maja 2012

Majówka, rzecz o wszystkim i o niczym...

Wyspałam się absolutnie. Relaks absolutny, opalenizna.. pojawiła się ( jupiii, pierwsza w tym roku).
Kolejny błogi czas - niedawno były święta, a tu już Majóweczka. Wyspałam się, pograłam w siatkę poopalałam się, a co najważniejsze - żyłam z godziny na godzinę, nic nie planowałam. I jedyną rzeczą, o którą się dzisiaj martwiłam, były kilogramy ( które nadrobiłam przez wypisywanie tych "referatów" o gotowości szkolnej moich dzieciaczków. Te kilogramy udało mi się niedawno zrzucić w całkiem przyjemny sposób, a wystarczyły 2 tygodnie zajadania wszelkich stresów i masz ci babo placek - 2 kg wróciły na miejsce:/
I z rana pomyślałam - dam radę, zadziałam i zniknie. Ale już po południu moja mamusia upiekła rogaliki z czekoladką i g.o.f.r.y................. mniammmmm.. Jest godzina 21.03, a mój brzuch jest pełny... ale co tam.. Kobieta żyje, by się odchudzać, od jutra normalizujemy swoje żywnościowe sprawy. I ukochana siateczka... od soboty nagrałam się za wszystkie czasy..
Matko jaki chaotyczny post... ale takie też muszą być.
PS. Już w czwartek wraca mój M....